poniedziałek, 27 października 2014

Zachciało się komfortu ...

W końcu po egzaminach i tych moich zjazdach mogę odetchnąć i powiedzieć nigdy więcej.
Niech mnie opatrzność, czy co tam nade mną czuwa, broni przed kolejnym kursem, studiami  itp. itd.
Nigdy nie mówię nigdy, ale  na razie mam serdecznie dość tych weekendów spędzonych na uczelni.
Może nie samej uczelni i zajęć mam dosyć, co przebywania w mieście, które niestety nie pozostawiło zbyt wielu pozytywnych wspomnień.
Ostatni pobyt w tym cudownym mieście przyprawił mnie niemalże o załamanie nerwowe.
a było to tak...
Z koleżankami zawsze rezerwowałyśmy sobie pokój na czas zjazdu. Razem zawsze raźniej i ekonomicznie. Mogłyśmy się lepiej poznać, pogadać, pośmiać się, było przyjemnie.
Trafiłyśmy do hucznie nazwanego hotelu - Apartamenty Komfort. Pokoje czyste, ładnie urządzone, cena przystępna, jedynym mankamentem były wieczne problemy z potwierdzaniem rezerwacji.
W dzień przyjazdu koniecznie trzeba było wysłać SMS z potwierdzeniem, że będziemy korzystać z ich usług.  W zamian za to Panie z hotelu odsyłały nam SMS, w którym były kody do bramy i do drzwi. Ok, to jasne i zrozumiałe. Niestety wysłanie SMS-a nie zawsze było pewnikiem tego, że mamy zarezerwowany pokój. Czasami zdarzało się, dokładnie dwa razy, że tego pokoju zwyczajnie nie było. Tłumaczenia były różne, To jakiś gość przedłużył pobyt, to Pani nie zapisała dokładnie kiedy przyjeżdżamy, troszkę tych tłumaczeń było. Dosyć nieprzyjemnie uczucie, kiedy słyszysz, że nie masz gdzie spać, w nocy, w obcym mieście. Zawsze jednak udawało się znaleźć jakiś pokój zastępczy i mogłyśmy po kilku przyjemnych rozmowach telefonicznych z właścicielką, czy też Paniami tam pracującymi  spokojnie nocować w Apartamentach Komfort.
Widok z okna
Niemniej jednak, to co nas spotkało na ostatnim zjeździe na pewno zapisze się w naszej pamięci i nauczy, że warto w taką podróż zabrać śpiwór, karimatę i spać na uczelni.
Przyjeżdżamy na ostatni zjazd i dowiadujemy się, że jakaś firma przedłużyła pobyt w naszym apartamencie i zostajemy na lodzie, pokoju nie ma. No by to szlak... trzeci raz.
Pani nas uspokoiła, że ma dla nas zastępcze pokoje, ale w innej lokalizacji, na innej ulicy, w innym budynku. Uff kamień z serca.  Otrzymałyśmy instrukcje jak mamy do tego budynku się dostać:
" Kod do bramy, kod do drzwi na dole, kod do drzwi na górze, kluczyki do pokoju będą w męskiej toalecie na szafce" yyyy ok jedziemy do tej męskiej toalety.
To, że szukałyśmy ulicy, na której znajdował się ten apartament ponad godzinę można złożyć na naszą stricte kobiecą umiejętność orientacji w terenie. 
Tam, gdzie trafiłyśmy żaden człowiek o zdrowych zmysłach i instynkcie samozachowawczym nie chciałby trafić. Dzielnica rodem z najgorszego horroru. Stare budynki, które grożą zawaleniem straszyły na całej ulicy. Ciemna noc robiła swoje i potęgowała pewnie ten przerażający obraz. Miałyśmy nadzieje, że zaszyjemy się zaraz w cieplutkich pokojach, ładnie urządzonych i mimo nieprzyjemniej okolicy dobrze będzie nam się spało, dobrze i przede wszystkim bezpiecznie. Pospiesznie wbiłyśmy kod do bramy, kod do drzwi wbijałyśmy jeszcze szybciej, bo odgłosy osiedla przyprawiały nas o lekkie palpitacje serca. Co nas zastało w środku? 
Komfortowy pokój

Nigdy nie widziałam takiej speluny, na korytarzu palety, tak takie palety, które można spotkać w zakładzie produkcyjnym, kartony, jakieś wiadra. Gdzie do cholery jest ten cały komfort. Popędziłyśmy szybko na górę z nadzieją, że jak wbijemy kod  w drzwiach na górze wszystko będzie wyglądało inaczej. Oj wyglądało... Pokoje przypominały jakieś sale szpitalne, rodem z psychiatryka, w kuchni do drewnianego blatu można było się przykleić, walające się butelki po piwie, skorupki po jajkach i cholera wie co jeszcze przyprawiały nas o mdłości. Lokatorzy, którzy tam mieszkali na stałe też dokładali swoje imprezując całą noc. Co robił kosz z Biedronki na korytarzu? Wolę nie wiedzieć.
Noc spędziłyśmy jak myszy pod miotłą. Bladym świtem uciekłyśmy z tego miejsca najszybciej jak się dało.
O tym pobycie wolę zapomnieć, a Wam życzyć tego, żeby apartamenty, hotele, kwatery, w których przyjdzie Wam kiedyś nocować nie przypominały w niczym Apartamentów Komfort.


PS. Pochwalić jedynie mogę właścicielkę, którą po przeczytaniu mojej opinii na jednym z serwisów miała odwagę, żeby zadzwonić i przeprosić. Wybaczamy, ale nie wrócimy tam nigdy więcej