piątek, 22 sierpnia 2014

Boso...

To, że „ baby są jakieś inne” powszechnie wiadomo, słyszymy to zewsząd. Możemy się oburzać, nie zgadzać, udowadniać, że tak nie jest. Jednak czasami wystarczy kilka prostych sytuacji, zdarzeń, naszych przemyślanych działań i całe nasze trzymanie się uparcie tezy o tym, że nie jesteśmy inne, że jesteśmy tak samo szare jak stado facetów, upada jak mur berliński. 
Lato się ma ku końcowi, słońce już tak nie dopieka. Logiczne jest, że ubieramy się cieplej, no ale oczywiście chcemy wyglądać jako tako. Wszystko musi względnie do siebie pasować. Bluzka do spodni czy spódnicy, do tego odpowiednio dobrane buty. Można stawiać na niestandardowe połączenia, ale mimo wszystko każdy wybór jest skrzętnie przemyślany i wszystko musi idealnie do siebie pasować, przynajmniej nam samym, jak przeglądamy się w lustrze nasze odbicie ma wywołać mały uśmiech na twarzy. Taki malutki chociaż. Nie założymy przecież butów, które nie pasują do reszty żebyśmy miały nawet iść boso do roboty. 

To właśnie dziś rano uczyniła Empatia. Założyła balerinki, bo szpilki czekają na swoją okazje lub na to, że się znudzą, bo czas na szpilki może nie nadjeść, a w szafce na buty miejsca coraz mniej. O szpilkach było tutaj: TADAM. Empatia dziś rano założyła balerinki, bo nic innego nie pasuje przecież. W pracy zimno jak cholera, przynajmniej u mnie w pokoju. Balerinki podgrzewane nie są wiec się zaczyna.  Co zrobić z marznącymi stopami. Dłonie zagrzeje na kubku gorącej herbaty. Zatem do dzieła, może w stopy pójdzie. Jak nigdy wypiłam dziś 9 herbat. Bieganie do WC to ruch trochę ciepłoty wytworze i przez te 9 herbat i przez to bieganie. Pije , biegam, biegam, pije, a w stopy jak było zimno, tak jest nadal. 
Wszystkie pozycje jogi, które można robić na krześle i zagrzać stopy już chyba przerobiłam. Najlepsze i najbardziej rozgrzewające jest siedzenie na samych stopach, na dłuższa metę skutkuje to jednak odrętwieniem stóp i przeuroczym kobiecym nurem na podłogę w momencie gdy chcemy wstać, a wstawać przecież trzeba po tej ilości  herbat. Jak już  się podniesiesz, to mrowienie mimo wszystko daje znać o sobie, bo biegniesz w tak pokraczny sposób, że nawet ten idealnie dobrany strój nie pomaga w nienarażaniu się na wymowne spojrzenia. Nie są to spojrzenia zachwytu bynajmniej. 
Zimno, jak było tak jest nadal. Najgorsze jest to, że jak idziesz korytarzem to widzisz te stada facetów, którzy maszerują z uśmiechem na twarzy, bo jest im ciepło. Nawet przez myśl im nie przejdzie, że ty przez te osiem godzin musisz radzić sobie z tak drastycznym problemem lodowatych stóp. Toczysz walkę z góry zdana na klęskę, tylko dlatego, że ciepłe buty nie pasowały do twojej stylizacji. Ich  stopy wcale ich nie obchodzą, nawet nie zwracają na nie uwagi. Cholera, bo dla facetów to żaden problem, żeby rano pierdzielić  baleriny i założyć cieplutkie skarpetki.  Co z tego, że czasem założą je nie do pary. 
 Zazdrość!

PS. Zmycie tych emotek ze stóp nieźle rozgrzewa. Marker był cholernie wodoodporny. 

wtorek, 19 sierpnia 2014

Bo to było tak...

Trudne rozmowy z dzieciakami są i będą trudne tylko dla nas. Dzieciak słuchając naszego wykładu o dojrzewaniu, sprawach kobiecych i tych innych tematach tabu najwyżej szeroko otworzy buzie , my będziemy za to się składać i zawijać w pętelkę, żeby nie powiedzieć za dużo, ale wystarczająco dużo żeby wyczerpać temat. Mimo, że nie jest łatwo nie można ich unikać, bo skądś tą wiedzę muszą czerpać. Najlepiej żebyśmy, to my rodzice byli źródłem ich wiedzy o kwiatkach, zapylaniu, skrzydełkach, gumach, nie tylko tych do żucia itd.
Ja z moją młoda zawsze starałam się rozmawiać o tych sprawach, na tyle na ile potrafiłam jej to przekazać. Cieszyłam się, że to ode mnie słyszy dzidziusiach, których bocian nie przynosi. Cieszyłam się, że potrafię jej opowiedzieć o wszystkim. Byłam z siebie dumna jak cholera. Nie raz jednak z takich rozmów rodziły się dziwne sytuacje, w których to właśnie rodzic dostaje w kość. 



Dawno, dawno temu, za górami, za …..
Przyszła Młoda ( wtedy młodziutka, maleństwo z mleczakami) z propozycją zabawy. Jak potrafi męczyć takie młode wie tylko matka. Nie da się opisać tych jęków błagalnych. " Mamusiuuuuuuuu!"
 Ja leżę zwinięta w kulkę, zwijam się z bólu – wiadomo, te dni.  Ta jęczy. Mówię, że „Mamusie boli brzuszek, nie może się z nią pobawić”. Nie ma opcji, żeby dała mi spokój „ aaaa dlacego” Olśniło mnie! Będzie poważna rozmowa na temat spraw kobiecych, tak to już pora żeby wiedziała, że czasem matka ma takie dni, w których nie będzie skakać z nią za piłką. Załatwię sobie spokój, chociaż na chwilkę. Yes , ten mój geniusz! Poszło wyjaśnienie: „ Mamusie boli brzuszek, bo ma menstruacje” Oczy jak pięć złoty i pytanie co to jest takiego, czy nie umrę.
„Menstruacja, to takie dni, w których mamę boli brzuszek, boli ja wszystko, jest zdenerwowana, nie można jej  złościć, bo czuje się wtedy bardzo źle i trzeba jej trochę spokoju. Wszystkie panie tak mają, wtedy najlepiej mówić jej tylko miłe rzeczy i być grzecznym” Zadziałało! Poszła skakać z piłką sama. Yes!!! Zwycięstwo. Dostosowałam przekaz do jej wieku i jest efekt. Mogę leżeć i pachnieć.
Żeby nie było tak różowo, kilka tygodni później udaję się do przedszkola, zebranie rodziców, kolejne składki nie wiadomo na co i dlaczego tak dużo. Już na korytarzu Pani przedszkolanka wita mnie ogromnym uśmiechem, takim jakimś dziwnym uśmiechem. Nigdy takiej jej nie widziałam. Oho coś moja młoda przeskrobała. Na pytanie co się stało słyszę: „ M… prosiła, żeby nie skarżyć na nią, bo ma pani MENSTURBACJE i nie można Pani denerwować”   Chyba nawet określenie typu: „spalić buraka” nie pasuje, żeby opisać wyraz mojej twarzy, jak to usłyszałam.  Nie ma co odniosłam sukces wychowawczy. Wiedza, którą przekazałam młodej właśnie dała piękny owoc. 

Dziś się z tego śmieje, ale wtedy….
Dziś już etapy trudnych rozmów mamy za sobą, trudniejsze jeszcze przed nami. Damy radę! wierzę, ze ja dam radę, bo jak nie ja to kto?

PS. Czasem warto kolekcjonować i takie wspomnienia, a potem opowiadać o nich wnukom lub właśnie opisywać na blogu.



czwartek, 7 sierpnia 2014

Polowanie

Dawno mnie tu nie było. Nie będę przepraszać za moją długą nieobecność na blogu, bo każdy ma prawo do urlopu. Więc nie przepraszam. Urlop niestety powoli zmierza ku końcowi nad czym ubolewam strasznie. Pierwszy dzień w pracy będzie koszmarem zapewne, ale przeżywałam taki dzień już nie raz, to i przeżyje i ten pewnie. Nie będzie o moich urlopie tutaj.
Będzie o polowaniu...



Tak kochani, Empatia wybrała się na polowanie z marnym niestety skutkiem, bo nie przyniosła do domu żadnej zdobyczy. Niemniej jednak wróciła żywa i to się liczy. Było strasznie. Bałam się, że w trakcie łowów stracę zdrowie, zwłaszcza to psychiczne.

Jak to baba lubię ciuchy, które zazwyczaj kupuje przez Internet, bo wygodna jestem i nienawidzę spędzać czasu, dłużej niż to jest konieczne, w galeriach handlowych. Kupując przez Internet oszczędzam czas, a że mam go zawsze za mało jest to moja ulubiona forma zakupowych szaleństw. Nie wiem po jaką cholerę trafiłam na bloga, pod którego postem wypowiadały się kobiety na temat swoich zdobyczy w second hand’ach. Przechwalaniom nie było końca. Ta kupiła  zajeb… sukienkę za 7 zł, ta oryginalna bluzę za 12 zł, torebkę „od Gucciego” za grosze. No wkurzyłam się na samą siebie. Wydaje tyle pieniędzy na młodą i siebie zamiast poświecić chwilę czasu i pójść na „polowanie do sh” – tak się mówi o zakupach w ciuchlandach. Postanowione, idę!!! Przeczytałam kilka artykułów na temat takich zakupów, odwiedziłam kilka babskich blogów, posiadałam wiedzę, gdzie najlepiej kupować, o jakiej porze wybrać się do takiego sklepu, kiedy są dostawy. Idę! Poszłam i cieszę, że przeżyłam to polowanie i że mogę Wam  napisać ten post i przestrzec przed tym czego można doświadczyć podczas polowania w sh.


Oto kilka uwag i rad Empatii dotyczących polowania w sh:

  1. Ubierz się wygodnie i lekko, bo przekopując się przez tony ubrań w koszach, wertując wieszaki zgrzejesz się jak dzika świnia.
  2. Nie maluj się, bo make- up Ci spłynie podczas przymierzania kolejnej szmatki. Przymierza się           zazwyczaj na hali sklepu, bo do przymierzalni się nie dopchasz.
  3. Przećwicz przed wyjściem słownik wulgaryzmów polskich. Wiedza ta przyda Ci się w rozumieniu tego co usłyszysz z ust dostojnych Pań, które tam kupują. Cyt. „wywłoko byłam pierwsza”, „to moja bluzka lafiryndo”, „wypchaj się”, „ wypad z mojego terenu krowo” – to tylko te najdelikatniejsze, które udało mi się usłyszeć.
  4. Przećwicz uniki i czas reakcji, bo będziesz musiała unikać kuksańców w żebra, deptanie po stopach, drapanie po dłoniach.
  5. Musisz być silna podczas walk o szmaty, które najczęściej są Ci wyrywane sprzed rąk. Możesz zgarnąć cały wieszak do koszyka, a potem to w jakimś kącie zacząć przebierać i wybierać z nich ciuchy, które Ci się spodobają.
  6. Najlepiej wybierz się na polowanie z koleżankami. Cała wataha bab jest silniejsza i potrafi zdobyć większe terytorium sklepu, przez co ma większe szanse na jakieś zdobycze. Sama, jako łowca, jesteś bezsilna.
  7. Nie bierz do siebie epitetów, którymi obdarzą Cię Panie, które tam kupują. Podczas polowania są w amoku i dostają tzw. „ wściku dupy” i na pewno na co dzień nie wyrażają się w taki sposób.


Yyyy chyba tyle. Wyszło siedem, niczym siedem grzechów głównych.
Niestety nie pochwalę się moimi zdobyczami z polowania, bo wróciłam z pustymi rękami, ale za to bogata w nowe doświadczenie i przekonanie, że zakupy w sh nie są dla mnie. Nie mam daru, które posiadają Panie spotkane podczas tego szaleństwa i mam w dupie takie oszczędzanie. Z pełną świadomością wybieram zakupy przez Internet. Będzie tych ciuchów mniej, moja szafa będzie skromniejsza, ale za to będę zdrowa psychicznie. Zresztą po co mi te wszystkie szmaty. Król był przecież nagi, to i królowa może taka  być.