wtorek, 5 maja 2015

o korporacji będzie .... taaaak - na urlopie jestem

Praca w korpo może  wykończyć każdego. Kejpiaje,czelendze,  dedlajny i inne pierdoły niejednemu zjedzą  zdrowie, zwłaszcza  to psychiczne. Korpo to wampir, który  potrafi wyssać  z nas ostatnie "kilodżule" energii życiowej.  Jak się  przed tym cichym wampirem bronić, jak nie stracić  radości  z życia, nie zatracić  się w tym pędzie? Empatia  jako szczur korpo ma dla Was     receptę bardzo prostą.
Receptę, przepis, która  każdy  korpo szczur może wcielić  w życie. 
Po pierwsze musisz znaleźć  towarzysza "niedoli", który  w niewielkim stopniu będzie wiedział co Ci w sercu gra. To wbrew pozorom nie jest takie trudne. W tak ogromnym stadzie      szczurów  korpo na pewno znajdziecie  co najmniej jednego szczurka, który  w niewielkim  stopniu jest mentalnie do Ciebie podobny. Mnie to szczęście  spotkało  :)
Na mojej drodze korpo – los postawił korpo szczurzyce, dzięki której niejedno wyzwanie było o wiele przyjemniejsze z bardzo prostej przyczyny. Przebrnęłyśmy przez nie razem, we dwie, łeb w łeb.
Moja towarzyszka to korpo szczurzyca, która nie tylko „ żadnej pracy się nie boi”, moja towarzyszka to przede wszystkim to „ ludź”, który ma łeb jak sklep,  potrafi dzielić  się wiedzą, potrafi współpracować  zespołowo itp itd.  Nie to jednak jest najważniejsze. Co jest najważniejsze zatem? Odpowiedź  jest wręcz banalna. Ta towarzyszka korpo-pędu potrafi chociażby  na 5 minut w ciągu dnia uciec ze mną  gdzieś poza korpo normy, uciec ciałem, umysłem i całą resztą od tego, co każdego korpo szczura wsysa w maszynę projektów. 
Te ucieczki potrafią  tak energetycznie  doładować, że żaden dedlajn Ci nie straszny. 
Przykład takiej ucieczki zobaczycie poniżej.

Powrót z delegacji i Zumba w korku - kto jechał przez Kołbiel ten wie, że w Kołbieli można na drutach sweter zrobić podczas dojazdu  do ronda.


Refleksja na koniec - korpo to ludzie w wielkiej maszynie, małe trybiki, które nakręcają ogromny organizm do działania. Zatracamy się w tym wszyscy, terminy, wyzwania, wyzwania, terminy. Nie zapominajmy  jednak o tym, że w korpo  można się cieszyć z obcowania z drugim człowiekiem. Ta radość potrafi zrekompensować nam o wiele więcej niż poklepanie po plecach menegera za zrealizowany projekt. Trzeba tylko szczyptę otwartości. Nic więcej :)

Dead Boy's Poem

Jeszcze kilka lat temu była to " nasza" ulubiona płyta. Podczas nocnych powrotów z pracy busem to właśnie Nightwish nam towarzyszył. Tak, normalni to my nie byliśmy. Godzina 1 w nocy, ludzie usypiają po pracy w busie, a my ryczymy jak  popaprańcy przy muzyce.  Pan Krzyś, nasz kierowca był uroczym człowiekiem, pełnym wigoru, uśmiechu, ciepła, z tym poczuciem humoru, który mi zawsze odpowiadał. Taki z odchyleniem od normy, z uroczą szczyptą złośliwości. Uwielbiałam Pana Krzysia  ( zawsze się złościł jak mu "paniałam") i uwielbiałam Nightwish. Kiedyś uwielbiałam. Czasy się zmieniają. Nie słucham już takiej muzyki, zmieniłam się, jak każdy się zmienia. 
Dziś przypadkiem na nią trafiłam, a może to nie był przypadek. Nie słuchałam tego ponad rok.  Nie mogłam. Dlaczego? Minął rok od śmierci Pana Krzysia. Zabrała go białaczka. Ogromny szok i strata dla bliskich, znajomych i nas - ludków z busa. Wystarczyły 3 tygodnie, żeby...

Dopiero dziś o tym mogę w miarę spokojnie napisać i poprosić Was o rejestrację na tej stronie:
Zostań Dawcą. Może dzięki temu uratujecie jakiegoś Pana Krzysia...

Miłego słuchania i dziękuje: