Jeszcze kilka lat temu była to " nasza" ulubiona płyta. Podczas nocnych powrotów z pracy busem to właśnie Nightwish nam towarzyszył. Tak, normalni to my nie byliśmy. Godzina 1 w nocy, ludzie usypiają po pracy w busie, a my ryczymy jak popaprańcy przy muzyce. Pan Krzyś, nasz kierowca był uroczym człowiekiem, pełnym wigoru, uśmiechu, ciepła, z tym poczuciem humoru, który mi zawsze odpowiadał. Taki z odchyleniem od normy, z uroczą szczyptą złośliwości. Uwielbiałam Pana Krzysia ( zawsze się złościł jak mu "paniałam") i uwielbiałam Nightwish. Kiedyś uwielbiałam. Czasy się zmieniają. Nie słucham już takiej muzyki, zmieniłam się, jak każdy się zmienia.
Dziś przypadkiem na nią trafiłam, a może to nie był przypadek. Nie słuchałam tego ponad rok. Nie mogłam. Dlaczego? Minął rok od śmierci Pana Krzysia. Zabrała go białaczka. Ogromny szok i strata dla bliskich, znajomych i nas - ludków z busa. Wystarczyły 3 tygodnie, żeby...
Dopiero dziś o tym mogę w miarę spokojnie napisać i poprosić Was o rejestrację na tej stronie:
Zostań Dawcą. Może dzięki temu uratujecie jakiegoś Pana Krzysia...
Miłego słuchania i dziękuje:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz