poniedziałek, 23 lutego 2015

WDZ- wspomnienie

Tematy związane z pszczółkami, kwiatkami, bocianami nigdy nie są łatwe - zwłaszcza dla rodziców.
Ja takowych nie unikam i zawsze staram się Młodej przekazać wiedzę, która jest dostosowana do jej wieku. Mam nadzieję, że większość rodziców tak robi i nie wstydzi się rozmawiać z dziećmi o sexie.
Moja Bunia* miała z tym problem, za to dziadek, oj dziadek potrafił uświadamiać swoje wnuczęta w przeróżny sposób. Oto jeden z nich.

W weekend wróciło do mnie to wspomnienie. 4-letnia Młoda drze pyszczek na całą wieś śpiewając tą urokliwą piosenkę, którą specjalnie dla Was nagrałam :) Pioseneczki oczywiście nauczył ją dziadek.

Powodzenia kochani rodzice w dokształcaniu swoich pociech!

PS. Bunia - mama Empatii

czwartek, 19 lutego 2015

Nie taki ornitolog straszny...

  Przyznacie z ręką na sercu, że nie czytacie instrukcji?  Czy się mylę i tylko ja tak mam?  Nie sądzę?  Z autopsji, obserwacji, a nawet badań nad zachowaniem współczesnego człowieka można stwierdzić, że jesteśmy zbyt leniwi, zbyt pochłonięci życiem, żeby tracić czas na instrukcje, regulaminy i te inne pierdolety.
Zazwyczaj zdajemy się na własny intelekt, wyczucie lub tak, jak ja dzisiaj na ornitologa ( w wolnym tłumaczeniu- speca, który wesprze nad swoją wiedzą w momencie, gdy nie możemy samodzielnie sobie z czymś poradzić)
Ja dziś takiego ornitologa spotkałam na swojej drodze, a dokładniej na stacji benzynowej.
Wybiegam z pracy z jęzorem na brodzie. Młodą odebrać ze szkoły,  zakupy zrobić,  tamto i owamto...czas, czas, czas. ... Jak zwykle w takich sytuacjach moja Renia ( o Reni było już tu i tu) musi mnie zawieźć. Tym razem jest to odwieczny problem z uciekającym z koła powietrzem i moim brakiem czasu żeby to naprawić,  a raczej pojechać do mechanika, czy innego pana od pompowania - kół oczywiście.


Biegusiem na stacje. Nie raz pompowałam, napompuje i teraz. Na kompresorze wybieram odpowiednią ilość barów- ma się tą wiedzę-  podłączam wężyk do wentylka, czy jak mu tam i czekam.  Czekam, czekam, czekam...  Nosz kurde- zepsute czy co? Nie pompuje. Już mnie trzęsie,  bo przez to badziewie uciekają cenne minuty mojego czasu.      
 Miałam już zrezygnować i jechać gdzie indziej szukać kompresora, gdy usłyszałam krzyk z drugiego końca stacji.
"Dotknie Pani ptaszka!!!!" - przystojny, starszy pan w długim płaszczu,  a zboczony. Zamurowało mnie i patrzę dalej. Ten w moją stronę z tym samym krzykiem na ustach, w tym płaszczu.
"Ptaszka, proszę dotknąć ptaszka!!!"
Widno jest, ludzi na stacji pełno,  ja w reku trzymam wąż od kompresora - nie jest źle,  uduszę jak odchyli płaszcz :)

Pan w płaszczu oczywiście miał na myśli "ptaszka" na wyświetlaczu kompresora, bez którego urządzenie się nie uruchamia.  Wszystko grzecznie mi pokazał i pomógł w pompowaniu, za co mu serdecznie podziękowałam,  w myślach przeprosiłam.  Dzięki niemu wiem, że nie taki ptaszek straszny....a wystarczyło przeczytać instrukcje.

niedziela, 15 lutego 2015

Cycki opadają

Nie po raz pierwszy piszę o swojej Młodej. Nie po raz ostatni  na pewno. Takie nastoletnie Młode potrafi dostarczyć nie lada emocji i wychowawczych wyzwań.
Dziś będzie o sznurówkach i problemach, jakie takie zwykłe dwa sznureczki mogą sprawić. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak ważne w życiu nastolatki są sznurówki. Ja osiwiałam prawie.
Zaczęło się o męczenia ucha "starej matki" z prośbą o zakup super, mega, naj.., niezbędnych butów, które o dziwo są właśnie w mega, super, atrakcyjnej cenie - niecałe 400 zł. Phi co to jest 400 zł za buty sportowe, no niby nic. Sama lubię dobre buty, które nie dość że ładne, to jeszcze funkcjonalne,a jeszcze jak są wytrzymałe to jest pięknie. Takie właśnie buty to " marzenie" mojej Młodej. Z tym, że u Młodej z wytrzymałością butów za jedyne 400 zł rożnie bywa. Ostatnia para wytrzymała jakiś miesiąc, 30 dni. Ja nie wiem jak można rozwalić buty w 30 dni, takie ładne, takie funkcjonalne, takie wytrzymałe. Jasna cholera może strzelić jak widzisz, co w 30 dni może się stać z taką kasą.
Wracając do butów - marzenie Młodej oczywiście podyktowane było tym, że połowa Gimbazy w takich biega. Wszystko pięknie, ładnie, gdyby nie świadomość, że po raz kolejny wyrzucę w błoto 4 stówy na buty, które po miesiącu nawet do obory nie będą się nadawać.
Prośbom i "mamusiu jak ja Cię kocham" nie było końca, nie udało się oczywiście przekonać Młodej, że  w butach za 200 zł też można chodzić i nawet wyglądać.


Kupiłam!
Piękne, wygodne, najlepsze... Radość w oczach Młodej bezcenna, prawie na skrzydłach wybiegała ze sklepu. Dotarłyśmy do domu z tymi pięknymi, wygodnymi i najlepszymi butami pod słońcem i rozpoczął się dramat. Dramat sznurówkowy :)
Nikt pewnie nie wie, że sznurówki trzeba zawiązać w taki sposób, żeby to miało ręce i nogi.
Kokardka sznurówkowa jest teraz niemodna, wygląda koszmarnie, psuje image nastolatki.
Teraz sznurówki wiąże się tak, żeby kokardki nie było widać, język buta nie może za bardzo wystawać, musi się układać idealnie i w ogóle. Zaczęło się sznurowanie...
Młoda po jakiś 10 minutach przyszła z grymasem na twarzy i błaganiem
 " Mamooooo te głupie sznurówki nie wyglądają jak powinny" No cycki mi opadły. Niby jak mają wyglądać!
Dostałam instrukcje, jak mają wglądać sznurówki w tych mega, super, naj... butach i zaczęło się sznurowanie. Po godzinie prób - pełen sukces! Sznurówki w końcu są twarzowe.

Gimbuzy kochane! Prośba do Was. Błaganie do Was! Zróbcie coś dla swoich matek i zacznijcie się lansować w butach na rzepy :D

poniedziałek, 9 lutego 2015

Jedzie pociąg z daleka...

To się wstrzelili ze startem kampanii reklamowej :) !!!
Gdyby nie ta reklama nawet bym nie wspomniała o moich wrażeniach z ostatniej podróży PKP Intecity. Reklamy kłamią - oczywiście!!! Każdy ma już wyrobione zdanie na temat naszego PKP. Nie są to raczej pochlebne opinie. W moim odczuciu ciężko będzie im zmienić postrzeganie PKP jako najlepszego środka transportu. Ja również niestety z pozytywną opinią tu nie wyskoczę, mimo że reklama przedstawia PKP Intercity w samych superlatywach.
Krótki poradnik jak przygotować się do dosyć długie podróży z PKP Intercity, które Posejdonem to za cholerę nie jest. Mój poradnik ma zastosowanie podczas podróży w zimie, bo latem chyba się nie odważę wsiąść do pociągu. Przy tak długiej podróży jak moja ( ok 10 godz.) przygotuj się odpowiednio:

1) Kup zapas wody do picia, przekąsek jeżeli nie jesteś w stanie wytrzymać bez jedzenia 10h. Pan, który puka co jakiś czas do przedziału z propozycją kawy, herbaty, przekąsek zastrzeli Cię taką ceną, że jeżeli masz sztuczną szczękę, to Ci z wrażenia może wypaść. Mi nie wypadła, bo jeszcze swoje zęby mam :)

2) Nie kupuj nic, co może wywołać dolegliwości gastryczne, bo wizyta w toalecie to nie lada wyzwanie, zwłaszcza dla Twojego zmysłu węchu. Jeżeli chodzi o wizualność -na plus, jest w miarę czysto, ale warto unikać tego miejsca.

3) Strój - wedle gustu, ale polecam ubrać się na cebulkę, bo cholera wie co Cię czeka. Ja miałam piekarnik - zgrzałam się jak dzika świnia. Przy oknie wieje, więc lepiej ostrożnie z rozbieraniem. Oczywiście temperatury w przedziale nie możesz regulować, bo to ten " wichajsterek" za cholerę nie działa. Większość pewnie powie : " Nie jęcz! Lepiej gorąco niż zimno" No jasne, ale jazda pociągiem ponad 10-cio godzinna podróż w przedziale, w którym temperatura przekracza 27 stopni, to męczarnia.

4) Konduktor - przystojny i bardzo uprzejmy arrrr i chyba tylko dlatego mu wybaczę, że budził mnie co 2h, bo nie był w stanie zapamiętać, że już sprawdzał mi ten cholerny bilet 3 razy.

5) Warto zabrać poduszeczkę lub coś, dzięki czemu będziesz mógł wyprofilować sobie siedzenie. Kręgosłup, zwłaszcza lędźwiowy nie zniesie za cholerę tak długiej podróży siedząc na czystych, ale cholernie niewygodnych siedzeniach.

6) Chcesz mieć kontakt ze światem, zabierz power bank lub oszczędzaj baterię telefonu nie korzystając z transmisji danych. Te * świnki ( gniazdka), które możesz spotkać na korytarzu w każdym wagonie, to tylko ozdobne świnki, prądu w nich nie uświadczysz.

7) Potrzebujesz powietrza, bo już zgrzałaś się jak świnia, nie siłuj się z oknem, nie masz szans. W zimie chyba ludzie nie wietrzą, to trzeba zablokować możliwość otwierania okien. Nie to, żebym nie miała siły, mój współpasażer- postawny mężczyzna też poległ przy próbie otwarcia na chwilkę okna.
Pierdziel otwieranie - idź w miejsce gdzie łączą się dwa wagony, przewieje Cię jak trzeba i jeszcze zmysł równowagi na poćwiczysz.

Niczym siedem grzechów głównych :).  Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam i Wam troszkę pomogę przy wyborze środka transportu.

PS. Jechałam  2 klasą, więc mogę się mylić w ocenie jakości usług PKP Intercity, a reklama przedstawia zajebistość klasy pierwszej.



wtorek, 3 lutego 2015

Korporacja lepsza niż matka!

Pewnie większość już z Was wie kim jest Dejw. Pisałam o nim tutaj: Prośba matki desperatki
Ten cały, cudowny, uroczy, zdolny i przystojny Dejw organizuje obozy dla swoich fanek, na których tłumy młodych Gimbusek ma szanse poznać swojego idola.
Młoda od roku zatruwa mi życie prośbami, o to żebym ją na ten obóz zapisała. Koszt jedyne 2300 zł.
Co to jest? Przecież ja więcej wydaje na kremy pod oczy :P - joke.
Dyskusji nie ma końca. Ona argumentów tysiące - ja jeden przeciw: " Nie stać nas na taki wydatek"
Tłumacze nieustannie, że płacimy za mieszkanie, za prąd, za wodę, za jedzenie, ubrania, jej zachcianki i zwyczajnie nie uśmiecha mi się rezygnować z urlopu, na który " ciułam cały rok", żeby ona mogła pojechać na jakiś " cudowny, najlepszy, dający szanse rozwoju umiejętności wokalnych" obóz z tym małolatem.
Mój argument jest nie do przebicia - ha! Młoda jest na tyle rozsądna, że po dłuuuuuuuuugich, męczących dyskusjach na ten temat odpuszcza i idzie "z fochem" do swojego pokoju z tekstem  na ustach " Moje marzenia legły w gruzach, nie wiem czy się z tego podniosę"


To ona zarobi na moją emeryturę

Mówi się trudno Młoda, za tą kasę pojedziemy w góry czy gdziekolwiek indziej, gdzie nie będzie zasięgu :)
Nie przypuszczałam nigdy, że tak mnie młoda zaskoczy. Rozmowa z wczoraj!
" Mamo, musimy poważnie porozmawiać o mojej przyszłości!"
"Jasne Myszko, siadaj"
Młoda: " Pracujesz w korporacji, tak! To duża firma, która dba o swoich pracowników - nie zaprzeczaj. Przeczytałam to w Internecie. Dba o pracowników i ich rodziny. Wiesz, że ta Twoja korporacja inwestuje w rozwój. Ja chce się rozwijać Mamo!"
Zaczyna mi "opadać kopara" Ta dalej rozwija swój monolog
" No i tak dbają, o rozwój, że dofinansują Ci mój obóz z Dejwem"
"Ale ja Ty to sobie wyobrażasz, przecież dostaje wypłatę i to powinno mi wystarczyć na wszystko. Nikt niczego za darmo nie daje, a na pewno nie na jakiś obóz z Dejwem"
I się zaczęło:
" Mamo, musisz być przedsiębiorcza. Ja już wiem wszystko o takich korporacjach i ich działaniach na rzecz pracowników. Piszesz wniosek zanosisz do tych " zasobów ludzkich" oni czytają i dają Ci pieniążki na rozwój Twojego jedynego, ukochanego dziecka. Mamo ja muszę się rozwijać, a Twoja korporacja to rozumie - zrozum i ty"

Losie, toś mnie "pokarał" przedsiębiorczym dzieckiem :)
Korporacjo - szykuj się na wniosek do tych " zasobów ludzkich"

Kobiety to jaszczurki!

Kobiety to jaszczurki. Czy, któraś z Was miłe Panie słyszała kiedyś takie określenie kierowane pod adresem pięknej płci???  Ba, oby to raz :)  Zawsze kojarzyło mi się to bardzo negatywnie. Dziś zmieniam swoje postrzeganie tego określenia o 180 stopni :)
Jestem jaszczurka - jaszczurka zwinką.
Po czym poznać jaszczurkę zwinkę?



1) Wstajesz rano - wory pod oczami, bo przecież   trzeba do 1 w nocy "Sex w wielkim mieście obejrzeć" - to nic. Zwinka jest w stanie w ciągu godzinnego czarowania przed lustrem w łazience przeobrazić się w boginie piękna - to umiejętność zrzucania wylinki.
2) Z jęzorem  na brodzie biegniesz do pracy i tu zaczyna się " jaszczurkowanie" Każda Zwinka posiada umiejętność owinięcia sobie wokół palca najbardziej dorodnego Gekona ;) Jaszczurka zawsze stara się wykazać sprytem i każde, nawet najtrudniejsze zadanie wykona z lekkością i gracją :) - korpo- jaszczurki właśnie mi zaczynają przytakiwać.
3) Praca wykańcza każdego, ale nie jaszczurkę, której instynkt podpowiada, że jak nie ruszy swoich czterech liter po 8h siedzenia za biurkiem, to stanie się wielką, tłusta ropuchą. Ropuch nikt nie lubi. Jaszczurka biegnie na fitness, rower, basen, jogę.... cokolwiek.
4) Jaszczurka wraca do domu. Jest zmęczona? No gdzież! Stos garów w zlewie, pranie, sprzątanie. Nikt przecież sobie tak świetnie nie poradzi jak Zwinka...

Mało dowodów? Dopisz resztę sama - ja przed " Sexem w wielkim mieście" idę jeszcze pobiegać :)