poniedziałek, 30 czerwca 2014

Red-bull nigdy nie doda Ci takich skrzydeł ...

Paskudny poniedziałek, a jak fantastycznie się kończy.
O paskudnej sferze poniedziałku nie zamierzam pisać, bo nie mam ochoty dołować Was i mnie po raz kolejny.
Napiszę za to jak można umocnić wiarę w siebie, wiarę w ludzi, wiarę w to, że po burzy zawsze wychodzi słońce.

O swoich problemach z Renią już pisałam, dokładnie tutaj: Przepis na Supermana
Dziś znów się zawiodłam na Reni i ogłaszam wszem i wobec, że następuje zmiana w nazewnictwie.
Moje auto od dziś będzie nazywane przeze mnie Francuskim Gównem - mam nadzieję, że wielbicieli marki Renault to nie urazi. Nazwa nie została nadana bez przyczyny.
Po powrocie z pracy postanowiłam przepalić samochód, coby sprawdzić czy jutro będę miała to szczęście, że rano nim bez problemu pojadę do pracy, a potem na zajęcia jogi.
Jak się domyślacie stało się to, co się stało. Francuskie Gówno odmówiło współpracy. Nawet charakterystycznego "kręcenia silnika" nie było. Eror 404 przy tym to pikuś, Pan Pikuś.
Oczywiście znalazłam Supermena, który z kabli pomógł mi odpalić to badziewie.
Nauczona doświadczeniem przejechałam kilkanaście km, żeby dać szanse na naładowanie akumulatora.
W drodze powrotnej postanowiłam zajechać na stacje na małe "tankowanko:, a co mnie spotkało?
Samochód oczywiście zdechł, ale to pozwoliło mi wykazać się sprytem i wiedzą na temat pompowania i nie tylko.

O tym poniżej.







Usmarowana w smarach, ale kolejny dobry uczynek spełniony, a co za tym idzie Pan, który miał szczęście stanąć na mojej drodze w ten feralny poniedziałek, też został zmobilizowany do pomagania mojej skromnej osobie.
Wiedza dotycząca Bar-ów w kołach samochodowych każdej kobiecie się przyda, zwłaszcza gdy pod kompresor na stacji benzynowej podjeżdża Pan o kulach, który z pompowaniem kół w swoim zielonym Seacie ma delikatne problemy ze względu na swoje dolegliwości.
O jak mi trzeba było tego pompowania, zwłaszcza,  że mój akumulator is dead, a Pana był w pełni sprawny.
Koło Pana napompowane i jeszcze okazja żeby pokazać,  że i baba wie jak sobie z kablami poradzić żeby odpalić Francuskie Gówno, bo oczywiście nie omieszkałam Pana poprosić o użyczenie mi na chwilę swojego akumulatora, żeby ruszyć to Francuskie Gówno z miejsca i dojechać do domu.
Uśmiech Pana, który widział jak baba sobie radzi z kablami - bezcenne, za nic nie musiałam płacić kartą MasterCard, no może w bliskiej  przyszłości będzie konieczność zapłacić za nowy akumulator, bo ten mój to się nadaje na śmietnik i niestety ładowanie pozwoliło mi tylko na dojechanie do domu.

Nie ważne, ważne, że udowodniłam sobie, że z każdej sytuacji jest wyjście. Czasem tylko trzeba się "usmarować w smarach Francuskiego Gówna" - człowiek tak łatwo się nie poddaje przeciwnościom losu i mimo, że czasem opadam z sił i wiary w siebie, to dzięki swojej determinacji i wierze w drugiego człowieka jeszcze niejedno "pompowanko" przede mną.

PS. Wiedza dla kobiet: czerwone to plus, czarne to minus - jakbyście chciałby odpalać auto z kabli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz