poniedziałek, 23 czerwca 2014

Bo dmuchać, to trza umić

Post z serii, jak zostałam bohaterem swego domu.
Jestem osobą, która lubi robić wszystko sama, taka Zosia- samosia. Jak dziś pamiętam sytuację, jak z rajstop montowałam pasek klinowy, który się zerwał podczas jazdy samochodem. Z wielką dumą odmawiałam kierowcom, którzy zatrzymywali się widząc sierotę na drodze, która usmarowana jak górnik udaje, że wie jak naprawić samochód. Wtedy poległam i musiałam niestety skorzystać z pomocy prawdziwego mężczyzny, żeby dojechać do domu.

Dziś jestem zwycięzcą!!!
Prosta rzecz. Pranie w pralce automatycznej. Wsadzić brudną rzecz, nasypać proszku, czy jak kto woli wrzucić kapsułkę, nastawić program i czekać, aż pranie się zakończy.




Emapatia nie czyta oczywiście informacji, która jak byk jest napisana na metce podróżnej torby: „ Nie prać” Swoją droga co za ciul produkuje torby, których uprać nie można. Tej mojej nie można jak się okazało, bo po pierwsze piękny napis Reebok po kontakcie z proszkiem staje się napisem BOK – oryginalnie jak cholera, a po drugie psuje pralki. 
Czemu psuje? Jak taka zwykła, mała podróżna torba może zepsuć pralkę, a no może.
Usztywnienie dna torby, to zwykła tektura, nie jakiś zajebisty materiał, ale papier, który w kontakcie z wodą robi się jak muł i zapycha pralkę na amen. Woda stoi, pranie stoi , pralka wyje jakby miała bóle porodowe. Co robić?
Jak udrożnić pralkę, po weekendzie mam tyle prania, że  nie pozostaje nic innego, jak usiąść i płakać.
Oooo nie – Empatia się nie podda tak łatwo. Nie poprosi nikogo o pomoc, tylko będzie bohaterem swego domu i naprawi pralkę, która podczas wirowania ma bóle porodowe
Chodziłam wkoło pralki z 60 minut, 60 minut spaceru wkoło pralki, aż w końcu spadł na mnie geniusz. Ten muł zapchał wąż, przez który pralka wypuszcza wodę – zabieramy się za kontakt z wężem zatem. Ni cholery nie wiem jak go odkręcić, ni cholery nie widać zapchania w końcówce, która jest wylotem dla wody i wsadzona jest w bok ( znów BOK) wanny.
Jak go zatem przepchać? Kolejny geniusz – przedmucham węża. To co zapchało, wróci do pralki i będziemy uratowani.
Ostrzeżenie:
Końcówka węża, która jest wylotem dla wody, jest tak paskudna, że pamiętaj żeby przed procesem dmuchania zdezynfekować ją wszystkim co masz w domu do dezynfekcji. Możesz nawet tym gardło przepłukać, co by dmuchało się lżej.
Na szczęście płuca mam zdrowe i jak dmuchnęłam w węża, to do pralki wrócił ten muł, bleeee wygląda jak ogórek i chleb, który wraca po mocno zakrapianej imprezie otworem gębowym.
Po pozbyciu się mułu z bębna pralki jestem bohaterem swego domu, który dmucha węża na całego.

Kobiety kochane! Po cholerę Wam spec od pralki, który za grosz nie przypomina naszego słynnego polskiego hydraulika, za naprawę będzie żądał minimum 100 zł, które można przeznaczyć na waciki. Po cholerę? Nie lepiej nauczyć się porządnie dmuchać węża i być bohaterem swego domu! 
Ja wybieram dmuchanie :) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz